Kto dziś pamięta o tym gościu? A przecież to jedna z legend nowojorskiego hip hopu: raper, producent, DJ, mecenas dla kilku artystów, a także... fotograf.
D Nice jest z Bronxu - to znaczy, urodził się w Harlemie, ale przeniósł później na Bronx, co było chyba najważniejszą sprawą w jego życiu, bo tam poznał Scott'a La Rock'a oraz KRS1, z którymi założył w 1986 roku kultowy zespół Boogie Down Productions. Wprawdzie nie odgrywał w załodze jakiejś ważnej roli, ale nie da się ukryć, że jest on założycielem BDP. W grupie czasem współprodukował, to on robił beatbox, czasami coś zarymował - więcej do powiedzenia miał raczej w czasie koncertów. Dzięki współpracy z BDP jednak zostały przed nim otwarte rozmaite drzwi, przez które D Nice nie wahał się przejść. To on był na przykład producentem znaczącego posse tracku 'Self Destruction', jednorazowej akcji sygnowanej nazwą Stop The Violence Movement.
Dzięki 'Self Distruction' z kolei D Nice podpisał własny kontrakt z Jive Records i wydał dwie płyty - jedyne w jego karierze rapera. W 1990 roku wyszedł debiut 'Call Me D Nice' - samodzielnie wyprodukowany i zarymowany, przysporzył raperowi wielu fanów, a i recenzje były bardzo przychylne. Rok później pojawił się nowy album nagrany z większym rozmachem. Na produkcji już nie tylko D, ale Naughty By Nature, czy Skeff Anselm, a gościnnie wpadli KRS1, NBN właśnie, a także... Too $hort, co było wówczas sporym zaskoczeniem. Płyta również spodobała się słuchaczom, choć nie osiągnęła szalonych wyników. Jive chciało, aby D Nice zmienił nieco kierunek, on sam raczej obstawał przy swoim, w wyniku czego... nastąpiło rozstanie. Z wytwórnią oraz z nagrywaniem solowych płyt - zajął się więc czymś innym.
Zamiast muzyką, Nice zaczął parać się rozwojem stron internetowych, a także fotografią, z czego nie jest wcale znany. Jednak to właśnie on zrobił fotki na okładkę płyty Pharoahe Monch'a 'W.A.R', czy Carl'a Thomas'a 'So Much Better'. Zresztą, D Nice robi sporo zdjęć - jak sam mówi, fotografia to jego druga miłość (ciekawe, co jest na pierwszym miejscu: muzyka, czy może... córki? Hmm...), często włóczy się z aparatem po NY i strzela obrazki przypadkowym osobom, jak i kolegom z branży muzycznej.
D Nice okazał się również mieć nosa do talentów - w 1987 roku poznał kolesi z grupy Beast Crew, co spowodowało, że otwierali oni koncerty przed BDP. Co w tym niecodziennego? A to, że byli oni biali i zasadniczo nie każdy był nastawiony pozytywnie do tej współpracy. Jednak szybko okazało się, że jeden z raperów ma rzeczywisty talent i kilogramy energii, więc kontakt z Jive, dzięki D, nadszedł wkrótce. Tym białym gościem był Kid Rock, który podobno zabrał krzesło w Jive samemu Vanilla Ice i szybko stał się jedną z najjaśniejszych gwiazd sceny z Detroit. Pierwsza płyta okazała się doskonała, Kid Rock pojechał na tournee z topką raperów tamtego okresu, tyle, że... stracił konkret, bo miał być zbyt podobny do Vanilla Ice właśnie.
O D Nice zrobiło się znowu głośno w czasie pandemii, kiedy na żywo przez Instagrama organizował kilkugodzinne imprezy wprost ze swojej kuchni. Ustawiał sprzęt i miksował, puszczał muzykę - robił to na tyle świetnie, że za każdym razem w tych imprezach uczestniczyło ponad 150,000 ludzi, wśród których było mnóstwo znanych ludzi ze świata muzyki, kina i kultury. Muzyka była naprawdę porywająca, bo również słuchałem tych setów i wcale się nie dziwię zainteresowaniu.
Choć D Nice nie jest już aktywnym raperem, to jednak trudno go nie docenić, zbiera nagrody branżowe na różnych polach, realizuje się w pełni i warto pamiętać o jego osobie. Weteran, muzyk, fotograf. Bohater, na jakiego nie zasługujemy.
Autor: Nomad
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz