3. Zapisy kończą się w czwartek 27.06 o godz. 17:00
4. Zwycięzca zostanie wylosowany podczas skrecz sesji i odbierze nagrodę osobiście na miejscu po okazaniu dowodu osobistego, prawa jazdy lub paszportu.
Na losowanie można zapisać się tylko z prywatnego konta.
Letni klimat opanował Warszawę! Zapraszamy na jedyne w swoim rodzaju wydarzenie, które nie można przegapić, w sercu tego miasta czyli pod Pałacem Kultury i Nauki w miejscu Samo Centrum. Grandwizzard Theodore wymyślając prawie pół wieku temu skrecz rozpoczął światową rewolucję, która trwa do dzisiaj, a my możemy ją świętować drapiąc płyty winylowe na skrecz sesji FRESH AH YEAH prowadzonej przez DJ FINGERa. Na congach pojawi się mega pozytywny gość z ogromną miłością do muzyki czyli TOMEK STOLARSKI. Wejście jest jak zawsze - za darmo!
Po raz pierwszy w ramach cyklu robimy otwarty scratch jam z nagrodami od sponsorów czyli ANDREW FUNK’B RECORDS oraz NEW ERA POLAND. Dla wszystkich zainteresowanych wzięciem udziału - nie zapomnijcie własnych płyt ze skiplessami, slipmat, igieł oraz pozytywnego vibe'u. Na miejscu będą dostępne gramofony, a jak to zawsze dzieje się na takich sesjach „lepiej jak jest więcej”, więc zrobimy też przestrzeń na Wasz sprzęt. Motywujemy do zabrania swoich gramofonów i mixerów z ostro tnącymi crossami plus przydadzą się kable do podłączenia Was do głównego mixera. Oczywiście można się dogadać i na zmianę skreczować na gramofonach gotowym do "manewrów ciętego dźwięku" (Pozdro DJ Trakmajster) w Samo Centrum. Napiszcie maila co zabieracie - info@djfinger.com.
Żarliwie oczekując co roku na przyjazd Rakima do Polski, otrzymujemy jego powrót na mikrofonie po 15 latach od ostatniego pełnowymiarowego wydawnictwa "The Seventh Letter". Zapowiada się solidny album "G.O.Ds Network (REB7RTH)" od pioniera Złotej Ery Hip-Hopu. Jego premiera zapowiadana jest 26 lipca, a jako zapowiedź możemy posłuchać singla „BE ILL”, w którym gościnnie pojawiają się Kurupt i Masta Killa. Dla fanów winylowych trzasków przygotowano nietypowy jak na swoje gabaryty 6-calowy winyl "REB7RTH/Love is the Message” z ukłonem w stronę westcoastu ze zwrotkami Snoop Dogga, Planet Asia oraz Nipsey Hussle (R.I.P.).
Do podjęcia tej decyzji przygotowywałem się od dłuższego czasu. Nie chciałem jednak deklarować pewnych stwierdzeń, których nie mógłbym potem dotrzymać (coś na wzór raperów kończących kilkukrotnie kariery).
Działalność dziennikarską prowadziłem od ponad dziesięciu lat, skupiając się głównie na początkach hip hopu i kontaktach z ludźmi z USA. Dziękuję zatem każdemu kto zaufał polskiemu "nerdowi" i podzielił się swoją historią. Dla mnie osobiście to spełnienie dziennikarskich ambicji i śmiało mogę powiedzieć: "Zrobiłem, co miałem zrobić".
Powodów podjęcia decyzji zaprzestania działalności jest kilka i nie zamierzam o nich wspominać.
Konwencja tworzenia bloga, opisywania historii oraz przeprowadzania wywiadów się skończyła.
Kto dziś pamięta o tym gościu? A przecież to jedna z legend nowojorskiego hip hopu: raper, producent, DJ, mecenas dla kilku artystów, a także... fotograf.
D Nice jest z Bronxu - to znaczy, urodził się w Harlemie, ale przeniósł później na Bronx, co było chyba najważniejszą sprawą w jego życiu, bo tam poznał Scott'a La Rock'a oraz KRS1, z którymi założył w 1986 roku kultowy zespół Boogie Down Productions. Wprawdzie nie odgrywał w załodze jakiejś ważnej roli, ale nie da się ukryć, że jest on założycielem BDP. W grupie czasem współprodukował, to on robił beatbox, czasami coś zarymował - więcej do powiedzenia miał raczej w czasie koncertów. Dzięki współpracy z BDP jednak zostały przed nim otwarte rozmaite drzwi, przez które D Nice nie wahał się przejść. To on był na przykład producentem znaczącego posse tracku 'Self Destruction', jednorazowej akcji sygnowanej nazwą Stop The Violence Movement.
Dzięki 'Self Distruction' z kolei D Nice podpisał własny kontrakt z Jive Records i wydał dwie płyty - jedyne w jego karierze rapera. W 1990 roku wyszedł debiut 'Call Me D Nice' - samodzielnie wyprodukowany i zarymowany, przysporzył raperowi wielu fanów, a i recenzje były bardzo przychylne. Rok później pojawił się nowy album nagrany z większym rozmachem. Na produkcji już nie tylko D, ale Naughty By Nature, czy Skeff Anselm, a gościnnie wpadli KRS1, NBN właśnie, a także... Too $hort, co było wówczas sporym zaskoczeniem. Płyta również spodobała się słuchaczom, choć nie osiągnęła szalonych wyników. Jive chciało, aby D Nice zmienił nieco kierunek, on sam raczej obstawał przy swoim, w wyniku czego... nastąpiło rozstanie. Z wytwórnią oraz z nagrywaniem solowych płyt - zajął się więc czymś innym.
Zamiast muzyką, Nice zaczął parać się rozwojem stron internetowych, a także fotografią, z czego nie jest wcale znany. Jednak to właśnie on zrobił fotki na okładkę płyty Pharoahe Monch'a 'W.A.R', czy Carl'a Thomas'a 'So Much Better'. Zresztą, D Nice robi sporo zdjęć - jak sam mówi, fotografia to jego druga miłość (ciekawe, co jest na pierwszym miejscu: muzyka, czy może... córki? Hmm...), często włóczy się z aparatem po NY i strzela obrazki przypadkowym osobom, jak i kolegom z branży muzycznej.
D Nice okazał się również mieć nosa do talentów - w 1987 roku poznał kolesi z grupy Beast Crew, co spowodowało, że otwierali oni koncerty przed BDP. Co w tym niecodziennego? A to, że byli oni biali i zasadniczo nie każdy był nastawiony pozytywnie do tej współpracy. Jednak szybko okazało się, że jeden z raperów ma rzeczywisty talent i kilogramy energii, więc kontakt z Jive, dzięki D, nadszedł wkrótce. Tym białym gościem był Kid Rock, który podobno zabrał krzesło w Jive samemu Vanilla Ice i szybko stał się jedną z najjaśniejszych gwiazd sceny z Detroit. Pierwsza płyta okazała się doskonała, Kid Rock pojechał na tournee z topką raperów tamtego okresu, tyle, że... stracił konkret, bo miał być zbyt podobny do Vanilla Ice właśnie.
O D Nice zrobiło się znowu głośno w czasie pandemii, kiedy na żywo przez Instagrama organizował kilkugodzinne imprezy wprost ze swojej kuchni. Ustawiał sprzęt i miksował, puszczał muzykę - robił to na tyle świetnie, że za każdym razem w tych imprezach uczestniczyło ponad 150,000 ludzi, wśród których było mnóstwo znanych ludzi ze świata muzyki, kina i kultury. Muzyka była naprawdę porywająca, bo również słuchałem tych setów i wcale się nie dziwię zainteresowaniu.
Choć D Nice nie jest już aktywnym raperem, to jednak trudno go nie docenić, zbiera nagrody branżowe na różnych polach, realizuje się w pełni i warto pamiętać o jego osobie. Weteran, muzyk, fotograf. Bohater, na jakiego nie zasługujemy.
Nigdy niestety nie miałem okazji spotkać Pana Jana. Jakiś czas temu podczas rozmowy z kolegą wyrażałem nadzieję na możliwość uczestnictwa w jego koncercie. Jeszcze nie tak dawno temu Pan Jan grał w Dzierżoniowie.
Postać wybitna, prekursor jazzu w Polsce, pamiętający czasy tzw. "katakumb".
W roku 1968 wschodząca gwiazda jamajskiej muzyki ponownie odwiedził Stany Zjednoczone, tym razem nie w celu pracy w fabryce samochodów jak to miało miejsce kilka lat wcześniej, a aby "trzymać dwie sroki za ogon. Nagrywał z Wailersami dla Lee Perry'ego, a jednocześnie był dostępny dla Simsa i Nasha, jeśli chodzi o działania w JAD na rynku angielskim lub amerykańskim".
Marley, którego barytonowy wokal nie wykształcił jeszcze swojego charakterystycznego brzmienia, eksperymentował z brzmieniem R&B. W tym czasie był pod sporym wpływem muzyki Jamesa Browna.
W roku 2002 na aukcje Christie's (ten dom aukcyjny pośredniczył również w sprzedaży pamiątek Kool Herca) trafiła kaseta zawierająca osiem utworów w kompozycji Boba Marleya, wokalisty The Coasters Jimmye'go Normana oraz Al Pyfroma.
Kaseta, o której istnieniu przez dekady wiedziały jedynie nieliczne osoby (wzmianka o o tej sesji nagraniowej nie została zamieszona w monumentalnej oficjalnej biografii Boba Marleya autorstwa Timothy White'a), zawiera poniższe nagrania:
1) Wings of a Dove (I Need Your Love So Much) - Bob Marley 2) Stranger on the Shore - Bob Marley 3) One Love, True Love - Bob Marley 4) Splish for My Splash - Bob Marley 5) I'm Hurting Inside - Bob Marley 6) Falling In and Out of Love - Jimmy Norman and Al Pyfrom 7) Stay With Me - Jimmy Norman and Al Pyfrom 8) You Think I Have No Feelings - Jimmy Norman and Al Pyfrom
Kaseta została sprzedana w roku 2002 za ponad 26 tysięcy dolarów.
Pamiętacie raperów z Leszna ? Ich teorie na temat pochodzenia hip hopu obległy środowisko i wywołały salwy śmiechu. Pytanie dlaczego ? Czym ci młodzi ludzie pozbawieni prawdopodobnie rzetelnych źródeł informacji zawinili, rozpowszechniając teorie rodem z Bravo lub innych tego typu "wynalazków"?
Więcej, co jeśli ów lesznianie mieli rację?
Będąc studentem dziennikarstwa o specjalizacji dziennikarstwo muzyczne byłem czynnie zaangażowany w zajęcia. W tamtym czasie moja wiedza na temat początków hip hopu była znikoma, jednakże posiadałem już pewne podstawy. Pewnego razu na zajęciach z gatunków muzycznych jeden z kolegów zadał pytanie wykładowcy: "Czym się różni rap od hip hopu?". Pytanie kolegi było uzasadnione i trafne. Szczerze nie nie znał różnicy. Odpowiedź wykładowcy prywatnego uniwersytetu (sic!) była następująca: "Rap to muzyka czarnych z USA a hip hop to nasz rodzimy odpowiednik". Myślałem, że to żart chociaż nie sądzę, aby wydarzyło się to akurat pierwszego kwietnia. Podjąłem temat i starałem się wytłumaczyć różnicę, jednak wykładowca, profesor patrzył na mnie jak na debila.
Czy profesor może się mylić ?
Może to wina sporych ilości wypalanych blantów w tamtym czasie i moich z tym związanych zaników pamięci i problemów z komunikacją werbalną, ale każda próba argumentacji z mojej strony spływała na niczym.
Po trzech latach sowicie opłacanych studiów, studenci dowiedzieli się że hip hop powstał w Polsce a rap w USA ... Rap to czarna muzyka z socjologicznym przekazem, a hip hop to nasz odpowiednik zabarwiony deskorolką ...
Nie miałem więcej pytań. Żałowałem, że zamiast studiów nie wyjechałem na saksy uczyć się języka ...
Raperzy z Leszna mieli rację! Co więcej, nie musieli kończyć studiów o wartości ówczesnego pożądnego samochodu.
Po 30-stu latach pan Jan zamknął działalność-pasję wypożyczalnie kaset wideo. Jest możliwość nabycia kaset w detalicznych ilościach, a jest w czym wybierać bowiem kolekcja zawiera 8 000 filmów.
W celu zakupu można kontaktować się ....
Sam pamiętam jak mając lat kilka, Tata przyniósł do domu box przygód Jamesa Bonda. W tamtych czasach to była rzadkość.
„Mówi się, że muzyka Hip Hopowa zaczęła się w Bronksie, ale co z wkładem Harlemu w ten popularny gatunek muzyczny? DJ Big Stew, pochodzący ze wschodniego Harlemu, zabiera nas w podróż w czasie do początków muzyki hip hopowej i rapowej, przywołując legendy muzyki z tamtej epoki w świetle reflektorów. Posłuchaj prawdziwych historii raperów, którzy byli z nami od samego początku i pamiętaj o tych, których nie ma już z nami i którym nigdy się nie należy."
W dokumencie występują między innymi Johnny Wa i Rayvon. Prawdopodobnie jako pierwsi MC w historii rapowali gangsterskie wersy.
Jeden z najbardziej charakterystycznych głosów w rapie. Wprawdzie wydał tylko dwie płyty, ale jego wokal pobrzmiewa w wielu produkcjach - choć możecie go nie kojarzyć z imienia (ale jak?), to niewątpliwie otarliście się o jego produkcje.
Tony nie pochodził ze slumsów LA - choć on i jego dwóch braci byli wychowywani przez samotną matkę (ojciec umarł jak Tony miał 6 lat), to rodzina radziła sobie nieźle - na tyle, że Tone mógł chodzić do prywatnej szkoły artystycznej, gdzie zdobywał szlify w tańcu i aktorstwie. To dlatego, że raper ciążył w kierunku ulicy - jego pseudonim pochodzi od hiszpańskiego słowa 'loco' (wariat), który został mu nadany przez lokalnych latino gangstas. Matka zapisała go do tej szkoły, bo chciała go chronić - i chyba nie powinien żałować. W latach '80 działał w grupie Triple A, a kiedy grupa się rozpadła, zaczął szwendać się z ciemnymi typami po dzielni. Chciał zostać piłkarzem i prawie był w reprezentacji, ale ta kontuzja kostki... W końcu udało mu się poznać Young MC i spróbował swoich sił solo. W 1988 roku Loc wszedł do studia labelu Delicious Vinyl i zaczął nagrywać. Kawałki takie jak 'Funky Cold Medina' i 'Wild Thing' sprawiły, że wydana na początku '89 roku płyta 'Loc-Ed After Dark' poszła w podwójną platynę. To śmieszne o tyle, że album nagrano minimalnym nakładem sił i finansów. Owo 'studio', o którym wspomniałem, to mieszkanie producenta, w którym stał automat perkusyjny i sampler. To jednak zupełnie wystarczyło.
Dzięki zdobytej popularności Tone został zaproszony do kawałka sygnowanego przez We're All In The Same Gang - ruchu raperów z Zachodu, którzy nagrali kawałek sprzeciwiający się przemocy. Loc dołączył do największych gwiazd West Coast'u: King Tee, Above The Law, Ice-T, MC Hammer, NWA, JJ Fad, Digital Underground, Def Jef, Body & Soul, Michel'le, Young MC i Oaktown 357. Kawałek był bardzo popularny - poszedł w złoto, otarł się o Grammy i stał się ważnym głosem na temat przemocy w biednych dzielnicach wielkich miast.
W 1991 roku Tone wrócił z drugą płytą, 'Cool Hand Loc', która jednak nie odniosła znaczącego sukcesu. Nie pomogło zatrudnienie uznanych producentów (Sir Jinx, Def Jef, Matt Dike i inni) - płyta nie zdobyła nawet złota, pomimo raczej przychylnych recenzji. Tone próbował być poważniejszy i bardziej dojrzały, ale to nie weszło. W dodatku dwa lovers raps (na przykład 'All through the night') na tej płycie nie spotkały się ze zrozumieniem, bo stanowiły przeciwieństwo reszty płyty, jeśli chodzi o treść. Szału nie było.
Ok, może i z drugą płytą nie wyszło, ale przecież Tone miał co najmniej dwa atuty: swój głos oraz aktorskie wykształcenie. Zaczęto go angażować do filmów - zaczął od nagrania numeru na ścieżkę dźwiękową do 'Ace Ventura: Psi Detektyw', a potem poszło. Raper zaczął się pojawiać w rozmaitych filmach, a jego głos pracował jeszcze intensywniej przy animacjach. Osobiście grał w Poetic Justice, czy Posse, a jego wokal słuchać było regularnie w Disney'u i Cartoon Network.
Jego intensywny sposób życia dał o sobie znać już w 1995 roku, kiedy dostał ataku padaczki na scenie. Co wcale nie wyszło mu tak naprawdę na złe, bo ataków nie ma zbyt wiele, a choroba pozwoliła mu zostać zwolnionym w z aresztu, kiedy wpadł na jeździe po pijaku...
Co jakiś czas powraca temat nowej płyty - słyszałem o niej już kilka razy, ale poza tym, że media donosiły o nagrywkach, nie ukazywało się nic. Owszem, Tone grywa na koncertach wspominających złotą erę w rapie, daje głos kreskówkom... Wciąż jest w grze, tyle, że nie robi nic nowego, a jedynie odgrzewa kotlety. Jego największe hity jednak stanowią niemal kamienie milowe rapu - w końcu jego pierwsza płyta jako druga płyta rapował trafiła na szczyt listy Billboard (po Beastie Boys'ach). Trafiały na niezliczone ilości składanek i soundtracków i można powiedzieć, że Loc ma za co żyć do samego końca. A może jeszcze coś nagra?
„Kiedy Gang Starr po raz pierwszy przybył do Japonii, grali przed headlinerem – Dream Warriors byli główną gwiazdą – a my [Krush Posse] byliśmy zespołem otwierającym. To było w Kawasaki czy coś takiego. Byliśmy wielkimi fanami Gang Starr, więc poszliśmy do ich garderoby, żeby się przywitać. Byłem szczególnie podekscytowany spotkaniem z DJ Premierem. Miałem ze sobą winylową kompilację instrumentalnych breakbeatów, których używali w (filmie) "Wild Style". W tamtym czasie nie można było tego dostać w Stanach, ale sklepy w Japonii je miały. Premier i Guru to zobaczyli i zapytali: „Skąd to dostałeś?!” Biła od nich wielka zazdrość, a nam zrobiło się źle, więc powiedzieliśmy im: „Później pojedziemy do Tokio i kupimy to dla Ciebie”. Byli bardzo podekscytowani możliwością zabrania do domu tej płyty.” DJ Krush
Eddie Cheeba, legendarny Dj i MC obecny na scenie NYC od wczesnych lat 70-tych. Zainspirował Russella Simmonsa do zaangażowania się w hip hop, co poskutkowało powstaniem Def Jam Recordings.
Mark Skillz kilka lat temu skrupulatnie opisał historię Eddiego, która dostępna jest tutaj.
P.M. Dawn, czyli Prince Be i DJ Minutemix to grupa wyjątkowa na scenie hiphopowej. Wizjonerzy, niezwykle oryginalni i kreatywni, byli jednak tak odklejeni od reszty społeczności rapowej, że KRS 1 wbił na ich koncert i zrzucił ich ze sceny, odmawiając miejsca dla takich odmieńców. I to pewnie nie tylko dlatego, że zwani byli hipisami, nosili zwiewne szaty i byli jakby na przekór wszystkim rapowym realistom. Powód był zapewne taki, że ich nagrania odniosły ogromny sukces i pierwsze dwie płyty przyniosły im nie tylko fejm, ale i profity.
Ale od początku. Bracia Cordes z New Jersey zaczynali od robienia imprez w szkole, co doprowadziło do powstania zespołu w1988 roku. Wprawdzie ich ojczym był jednym z pierwszych członków Kool & The Gang, ale w niczym im nie pomógł - może tylko w wyrobieniu muzycznego gustu (dobra, pukał w kongi, tak?). W tamtych czasach jednak nagrywanie nie było takie proste - Prince Be poszedł więc do pracy jako ochroniarz w schronisku dla bezdomnych i zarobioną kasę w całości braciszkowie wepchnęli w nagranie taśmy demo. Oczywiście, rozesłali ją po wytwórniach i..., tyle. Demówka przepadła, bo stwierdzono, że za bardzo przypominają De La Soul, a nie negatywy prosto z getta i nie ma tu za grosz gangsterki. Tylko Warlock zdecydował się wydać singla 'Ode to a forgetful mind', ale kawałek przemknął i nikt nie zwrócił na niego uwagi w Stanach. Jednak, skoro nie udało się w USA, to czemu nie gdzie indziej? Ten singiel chwycił w Anglii, wydany przez Gee Street i prawie udało się wydać cały album, ale... Gee Street zbankrutował. Cały katalog labelu wykupił Island Records, posłuchali, wydali ostrożnie parę singli i okazało się, że to jest bingo.
Singiel 'Set adrift on memoty bliss', oparty o sample z kawałka 'True' Spandau Ballet wystrzelił na pierwsze miejsca list przebojów. Chwilę po nim wszedł 'Paper doll', który dotarł do miejsca trzeciego. Cały album zatem narobił zamieszania. 'Of The Heart, Of The Soul And Of The Cross: The Utopian Experience' poszedł w platynę, a publiczność i krytycy docenili intrygujące sample, które wybierał Minutemix, tworząc niecodzienne wówczas na scenie kolaże muzyczne. Ich specyficzny styl nie zawsze spotkał się z aprobatą kolegów po fachu, a kiedy Prince Be w jednym z wywiadów wypowiedział się nieco sceptycznie o KRS1 (nauczyciel? A czego on uczy?), to Kris wpadł do nich na koncert, wykopał ze sceny i zagrał 'Still #1' odpowiadając, że uczy szacunku dla architektów. Zamiast poklasku jednak środowisko go zjechało, Ice Cube śmiał się, że KRS wybrał sobie najłagodniejszych raperów za ofiary... Gazety branżowe jednak były zachwycone płytą i nowymi rapowymi hippisami, zresztą, Prince dawał sporo pożywki w czasie wywiadów. Twierdził m.in. że nie lubi Czarnych, nie lubi Białych, bo są głupio uprzedzeni.
Jeden sukces pociągnął kolejne: P.M. Dawn zostali zaproszeni na kolejne soundtracki, a singiel z drugiego albumu stał się znowu hitem. Tym razem 'Looking Thru patient eyes' miał sample z George'a Michael'a i latał często nawet u nas w radio, choć był to dopiero 1993 rok. Na płycie pojawił się jeszcze Boy George oraz przeróbka hitu The Beatles. Album był kompletnym zaprzeczeniem tego, co było modne w rapie: żadnych treści afrocentrycznych, żadnej ulicy, gangsta hardkoru. Pozytywny przekaz, zwiewne melodie, lekko wpleciony Jezus - to nie mieściło się w głowach przeciętnych hiphopheadów. Astrologia, mistycyzm, sample z popu lat 80 i te rymowane-śpiewane zwrotki. Coś spoza galaktyki.
Po kolejnych kawałkach umieszczanych na rozmaitych projektach (np, trybucie dla Hendricksa), chłopcy wydali w 1995 roku trzeci krążek, 'Jesus Wept'. Jak sam Prince wyznał, 'I don’t expect anyone to buy it. Which is pretty much what’s happening.' Nie było tam już prawie w ogóle rapu, za to jeszcze więcej mistycyzmu - jednak formuła zaczynała się wyraźnie wyczerpywać. Znowu te sample, znowu uduchowienie na maksa, ale album przepadł, podobnie jak ich ostatni materiał z 1998 roku 'Dearest Christian, I'm So Very Sorry for Bringing You Here. Love, Dad'. Wprawdzie krytycy byli zadowoleni i propsowali, ale słuchacze mieli już raczej dość, zwłaszcza, że Prince zajął się już tylko śpiewaniem. Po prostu stwierdził, że skoro hiphopowcy uważają, że on nie umie rymować, to zwyczajnie przyjmie krytykę i będzie tylko śpiewał - co, jak widać, wyszło tylko na gorsze. Kilka lat później duet się rozpadł, do Price'a dołączył jego kuzyn Doc G. I wprawdzie nowy album 'Fucked Music' był gotowy, to wyprodukowano tylko kilkadziesiąt sztuk, które rozdano najbliższym. W 2016 roku Prince zmarł na powikłania cukrzycowe - śmierć poprzedziło kilka udarów, czy amputacja nogi.
Dziś P.M. Dawn wciąż gra - w zasadzie tylko koncertują, nie wydając nic nowego, ale trochę to nie dziwi. Doc G i K-R.O.K. jedynie odtwarzają materiał zespołu - zresztą, nie obyło się bez awantur w gronie rodzinnym, wszak niektórzy nie wyobrażali sobie zespołu bez Minutemixa. Ok, Doc wydał album dostępny cyfrowo 'The Purr-Script-Shun', ale to nie jest kontynuacja dokonań P.M. Dawn. Wprawdzie Doc czuje się jak oryginalny członek grupy, który ją zakładał, ale kiedy grupa święciła triumfy, to służył on w marynarce - na własną prośbę.
Prince Be nie żyje, Minutemix miał zatargi z prawem - oskarżono go o molestowanie 14-latki, ale z braku dowodów nie został skazany, smród jednak pozostał. Od lat próbuje ruszyć swoją karierę do przodu, ale nie jest w stanie odciąć się od przeszłości i usiłuje ciąć kupony od swojej sławy w P.M. Dawn - dość nieudolnie. Dziś niewiele osób pamięta o tym zespole, jednak ja, jako dzieciak, kupowałem te kasety od piratów i się jarałem. Nie przeszkadzała mi ich inność - wręcz przeciwnie, to było magnesem. Do dziś uwielbiam ich dwie pierwsze płyty - choć dwie pozostałe po prostu pozostają w mojej kolekcji i tyle. W każdym razie, P.M. Dawn to jeden z ciekawszych tworów, jakie wydała rapowa scena i warto o nich pamiętać.
ULTIMATE OLDSCHOOL HIPHOP & 80's STYLE SOURCE in POLAND
Reminders of the foundations of hip hop culture, we pay tribute to pioneers and spin specific events 80's NYC on the breaks.
Przypominamy o fundamentach kultury hiphopowej, oddajemy hołd pionierom i rozkręcamy imprezy w stylu lat 80 w Nowym Jorku.
Contact & Booking :
OldschoolersCrew@gmail.com
Dj Finger (Warsaw)
+48 609 508 541
kOOl MiKe (Toruń)
+48 537 747 630
Dziurawe Sample (Lower Silesia)
+48 729 915 991
OLDSCHOOLERS CREW
OldSchoolers Crew to ekipa założona przez Dj'a Fingera i kOOl MiKe'a w 2008 roku. Idea organizowanych przez nich event'ów poświęcona jest promowaniu i rozpowszechnianiu prawdy o korzeniach Kultury Hip Hop. Edukowanie poprzez muzykę, film, taniec, słowo, a to wszystko w pozytywnym klimacie ''block parties'', prosto z czarnoskórych dzielnic Nowego Jorku lat 70-80 minionego stulecia. Na ich żywiołowe sety składa się oldschool rap / funk&soul / bboy breaks / electro / 80s pop / disco oraz zapomniane taneczne kawałki z dobrym brzmieniem Starej Szkoły.