W najbliższy piątek w Łodzi odbędzie się impreza STARY RAP I FUNK w klubie Niebostan, a za gramofonami oddany fan undergroundowej wytwórni Stones Throw czyli DJ Jerem oraz nasz człowiek Dj Finger z walizką pełną czarnych płyt. Do zobaczenia na miejscu!
Dj Jerem
DJ, czasem VJ. Jego umiejętności można było podziwiać u boku takich dj'i jak Jon Kennedy, Cookie Monster, Disco Bukkake czy Papa Zura i Envee z którymi wspólnie grał w Spalonych Słońcem i Zmianie Tematu. Supportował m.in. Skalpel, Fisz/Tworzywo Sztuczne, Reps i innych. Obecnie jest także koncertowym dj'em Łódzkiej grupy Afront (Jan Wyga, Kas).
Jego początki związane z zamiłowaniem do vinyla znalazły swój wyraz w pasji kolekcjonerskiej. Jerem gromadził swoje płyty mając na względzie jeden czynnik - wytwórnie, niezależnie od gatunku. Zwsze inspirowało go alternatywne podejście do aktualnych trendów w muzyce, co na tamtą chwilę reprezentowały wytwórnie takie jak Stones Throw, Ninja Tune, Def Jux, Mo'Wax, Warp czy Tru Thoughts. Na dzień dzisiejszy gra gatunki z pogranicza nu funk, breaks, ghetto funk, disco, jazz, ska, northern soul, electro swing.
Znana jest mi już historia Loose Jointz (koniecznie przeczytaj!), hip hopowej grupy, która na przełomie lat '70 i '80 uw. jako live band koncertowała na terenie stanu New York. Loose Jointz tworzyli profesjonalni muzycy oraz legendarni writerzy: Futura 2000 i Ali.
Okazuje się, że Ali i Futura nie byli jedynymi artystami sprayu, dla których muzyka ogrywała ważną rolę w życiu. Przepełnione przemocą ulice Nowego Yorku stały się niemym świadkiem wydarzeń, które ukształtowały kilka form hardkorowej sztuki, określonych w latach '80 wspólną nazwą - hip hop.
Pomijając już ortodoksyjne dywagacje, dotyczące pochodzenia hip hopu, faktem jest to, że muzyka towarzyszyła mieszkańcom Harlemu, Queens, Brooklynu i Bronxu od dawna. Tak jak dźwięki bongosów dały początek Up-Rockingowi, podobnie również Black Benjy i Ghetto Brothers jako członkowie zespołu muzycznego realizowali swoje pokojowe ambicje. Muzyka była głosem pokolenia żyjącego w cieniu wojny w Wietnamie, w kraju wciąż targanym przemocą na tle rasowym.
"Just like the Ghetto Brothers, many of the THE EBONY DUKES are musically inclined and after our Graffiti hey days some of us got with bands and other situations associated with the arts. Topaz and his older brother Erni were well known in the hood for their Boxing and Martial arts skills, but Erni was also a very good musician. I'm a guitarist and performed in various bands with Erni who played the bass. We performed covers of the popular recording artist of the period; Jimi Hedrix, Santana, Motown, Street jams were common place back then as well. Topaz was very respected by his peers in the South Bronx ghetto for his ability to speck out and express his insight on issues that affected the youth in our hood."
Powyższe słowa Staff'a z Ebony Dukes, gangu writerów z Południowego Bronxu świadczą o głębokim muzycznym zakorzenieniu nowojorskich writerów.
Zacznijmy od początku. The Crazy Five tworzyła piątka dobrych znajomych mieszkających w północnym Broksie na tzw. Co-op City, czyli największej spółdzielni mieszkaniowej ... na Świecie. Według różnych informacji wynika, że założycielem grupy był Crachee (Crazy Cheese) lub Blade King of Graff. Jej trzon stanowili także Vamm (Michael Visvader), Death oraz Tull 13. W późniejszym czasie, gdy wyczyny chłopaków zaczęły zwracać uwagę writerów z innych części miasta, The Crazy Five wzbogaciła się o kolejnych "wyczynowców", w tym także przedstawicielki płci pięknej ...
Nowy York przełomu '60/'70 ub. w. to niekończąca się opowieść, w której przeplatane wątki mogą stanowić klucz do rozwiązania zagadki jak we wczesnych latach '70 rodziło się zjawisko, które po latach określono mianem - hip-hop. Nieprzypadkowo zatem wspomnę o bracie Crachee, którego historia została opisana przez Richarda Price'a (na podstawie jego innej książki Spike Lee nakręcił kultowy film Clockers) w książce The Wanderers. Wędrowcy - bo tak brzmi polskie tłumaczenie - to historia irlandzkiego gangu - The Ducky Boys. Poniżej zdjęcie pierwszego wydania książki ...
... w roku 1979 reżyser Phillip Kaufman przeniósł te historię na "wielki ekran".
Sam Crachee to także postać nietuzinkowa. W roku 1982 porzuca bombing na rzecz dziennikarskich studiów w Nortwestern University w Chicago. W roku 2004 wraz z Mike'm Sallah'em otrzymał nagrodę Pulitzera za opisanie historii armii generła Platoona, której niektórzy żołnierze zostali oskarżeni o zbrodnie wojenne.
Natomiast w książce The Crazy Five opisuje lata swojej młodości, spędzone w Północnym Bronksie poświęcając się bombieniu pociągów. Aktualnie książka nie jest dostępna, udało mi się dowiedzieć, że trwają usilne pracę nad jej filmową adaptacją ...
... wróćmy jednak do wątku malowania i lat '70-tych.
Cała piątka pochodziła z jednej okolicy, spotykała się w pobliskim parku mieszczącym się za domem Crachee. Młodzi nastolatkowie spędzali w nim całe dnie, chwaląc się swoimi black bookami, popijając wina marki Boone's Farm i piwo Colt 45. Znali się jeszcze z piaskownicy. Był rok 1972. Writing stał się rozpoznawalny. Crachee i Vamm postanowili, że zostaną królami metra. Podziwiali prace Stay High 149, Hondo, Super Kool 223.
"Uzbrojeni" w czarne markery Crachee wraz z Vammem przez tygodnie taggowali pobliskie latarnie. Po przejściu tego pierwszego etapu, ukradli puszki z farbami i "przenieśli" się na ściany i ciężarówki.
The Crazy Five według samych jej członków był największym nowojorskim gangiem zajmującym się bombieniem.
Blade w trakcie nielegalnej aktywności (zaprzestał bombić w roku 1984) pomalował 5 000 pociągów !!! Nigdy nie został zatrzymany przez policję ...
Steve David "Blade King Of Graff" Ogburn urodził się w rodzinie o muzycznych korzeniach. Jego wujek w latach trzydziestych ub.w. grał na perkusji w jazzowym zespole. W roku 1968 ciocia kupiła młodemu Stevowi pierwszą gitarę basową i zabrała przyszłego króla nowojorskich paneli na Saratoga Jazz Festival. Tak oto zarażony bakcylem oraz namawiany przez rodzinę, młodzieniec poświęcał czas muzyce, co w konsekwencji pozwoliło mu zachować dystans od wszechogarniającego poczucia beznadziei i ulicznego życia.
Po kilku latach w domu Crachee odbywają się próby zespołu muzycznego. Mama jest zachwycona. Syn zamiast szlajać się ulicami, spędza czas z przyjaciółmi na kreatywnym zajęciu. Ich hobby nie spotkało się natomiast z akceptacją tamtejszych służb miejskich. Bardzo często zdarzało się bowiem, że wskutek interwencji policji ich próby kończyły się po upływie kilkunastu minut. Zespół Bazay Jam Band tworzyli następujący muzycy:
Steve David "Blade" Ogburn - Bass
Mitchel "Crachee" Weiss - Sax, instr. klawiszowe
Jody Bellamy
Santino
Hervey
Dave
Paul Lobel
Jody P. Quickly
W powyższym składzie w okresie między 1974 a 1978 koncertowali na terenie całego stanu NY. Ich repertuar składał się głównie z coverów popularnej muzyki tanecznej. Należy przez to rozumieć oczywiście wszelkiej maści klimaty czarnej klasyki, od Motown po Atlantic. Młodzi pasjonaci skomponowali także kilkanaście własnych utworów. Często powroty z koncertów uatrakcyjniali nocnym bombieniem pociągów. Ciekawe co w takich sytuacjach robili członkowie zespołu, niemający z malowaniem nic wspólnego ...
Blade swoim mięsisto - funkowym bassem towarzyszył także innej muzycznej grupie - The First Class Good Time Band.
Cały materiał dostępny na CD (poza jednym utworem) został zarejestrowany we wczesnych latach osiemdziesiątych w skromnym domowym studio Blade'a. Wszystkie sekcje rytmiczne zostały wyprodukowane przez Blade'a. Studio było ono wyposażone w FOSTEX 4 track, Korg POLY61 Synth, Clavinet, 1977 Fender Rhodes Piano i podstawową maszynę perkusyjną. Taśma przeleżała w domu Blade'a ponad 20-ścia lat. Tylko okazjonalnie prezentował ją kolekcjonerom sztuki, którzy przybywali do jego domu z odległej Europy.
I nadal taśma z tymi nagraniami leżała by w pudle, schowana w mieszkaniu na Bronksie, gdyby nie wizyta pewnych ludzi z odległego kraju. No właśnie, podobnie jak w przypadku legendarnego DJ Chipsa, którego jedyny ocalały mix z roku 1978 został upubliczniony dzięki staraniom Oldschoolers Crew, tak też nagrania Bazay Jam Band nie ukazały by się publicznie bez pomocy pewnych ludzi z Australii.
Kasino to współpracownik sklepu z rzadkimi płytami i akcesoriami do malowania Butter Beats Records, który kilkukrotnie podróżował do USA, w poszukiwaniu rzadkich płyt. Podczas czwartego lotu do "stolicy hip hopu" postanowił odświeżyć stare znajomości. Towarzyszyła mu Tash, która chciała poznać historię kobiet, zajmujących się writingiem dekady wcześniej. Wspólnym mianownikiem była postać Blade'a. Cel był prosty - spotkać się z legendą bombingu, oddać mu szacunek, zjeść wspólny lunch. Atmosfera rozluźniła się i Blade zaprosił gości do swojego mieszkania. Opowiadał niesamowite historie, pokazywał zdjęcia, (Blade jako jeden z pierwszych zaczął dokumentować swoje prace, posiada kilka tysięcy zdjęć, z których ogromna większość nigdy nie została ukazana szerszemu gronu) w jednych z pudeł wyjął starą taśmę audio. To co goście usłyszeli stało się ich największym odkryciem. Soczysty funkowy bass, elektroniczne innowatorstwo i niezwykła świeżość nagrań powaliła ich z nóg. Zaproponowali mu wydanie płyty.
Kasino spędził kilka kolejnych dni na poszukiwaniach studio nagraniowych, które dysponowałyby starym sprzętem, który zagwarantowałby zgranie kasety w jak najlepszej jakości. Udało się. Po trzech dniach z "bezcennym" pakunkiem wrócił do ojczyzny kangurów ...
Pozostała kwestia obróbki dźwiękowej, niektóre z utworów trwały bowiem nawet po kilkanaście minut. Posiadały także fragmenty, które nie nadawały się do masteringu. Tak przygotowane półprodukty wylądowały na konsoletach australijskich hip hopowych producentów - Ransoma, Perila i Jigsawa Geoffa z Blunted Stylus.
Gotowy produkt to jedenaście psychodeliczno - electro - funkowych kawałków wprost z serca Bronksu oraz trzy remiksy. Całość jest przeplatana wywiadem z Bladem z roku 1997, autorstwa Kasino. Na płycie zostały umieszczone także rzadkie zdjęcia. Okładka zawiera krótką, aczkolwiek niepełną historię zespołu. vi
Płyta CD (wielka szkoda, że nie zdecydowano się na wydanie materiału w wersji winylowej!) to prawdziwy rarytas dla hip hopowych głów oraz fanów wczesnego electro.
Reedycja po dwudziestu trzech latach jednej z pierwszych rapowych nielegalni w naszym kraju!
Jest to druga tego typu świnoujska produkcja. Miano pierwszej rapowej płyty posiada, wydana rok wcześniej Move On autorstwa DJ Bruno. To właśnie on, skądinąd niepozorny człowiek jest prekursorem rapu w tej części Polski. Jego początki na majku sięgają końcówki lat '80-tych. Jako pierwszy połączył miksowanie muzyki z rapowaniem zza konsolety. Te legendarne występy miały miejsce właśnie w owianym legendą klubie Manhattan, obecnie pod nazwą Alibi ...
... niejaki Einstein X pod wpływem zajawki, prosi Bruno o możliwość zarapowania. Występy DJ Bruno zrzeszają coraz większą rzeszę ciekawych nowin ludzi i niezaprzeczalnie przyczyniły się do rozwoju i rozpropagowania muzyki rap, jeśli nie w kraju to na Wybrzeżu zdecydowanie.
Trudno jest bowiem dziś określić znaczenie tak wczesnych produkcji. Mówimy o czasach gdy członkowie Mistic Molesty zasłuchiwali się jeszcze w punk rocku. W jednym z wywiadów DJ Kostek przyznał, że rozpoczął przygodę z hip hopem, właśnie od odsłuchania opisywanej płyty. Jest to zatem spory argument by stwierdzić, że Yo! Manhattan Raps! wpłynęła na rozwój rodzimej sceny oraz wytyczyła kierunek raperom, którzy w późniejszym czasie zostaną określeni jako prekursorzy muzyki rap w Polsce.
Marcin Elbiński czyli Icy-M wykonywał "Bawcie się rapowcy" już pod koniec roku 1991. Bardziej agresywna wersja została zarejestrowana rok później. Dzisiaj określono by to mianem - "na kradzionych bitach". Do nagrań wykorzystywano przeważnie instrumentalne wersje sztosów, które znajdowały się na drugiej stronie większości rapowych singli. Chłopaki podchodzili do tematu na pełnym luzie i spontanie, klimat ten pozbawiony był wszechobecnej dziś spiny, czy narzucaniu zasad, zresztą nie wiadomo do końca przez kogo ustalonych. Mimo jakości dźwiękowej utworów i ich wulgarności posiadają dystans i tętnią zajawką. Czuć tu zabawę słowem.
"Znaliśmy tylko pojęcie "muzyka rap". Pojęcie to
obejmowało wszystkie nagrania z "gadanym" wokalem, a więc i house na
przykład. Nie mieliśmy dostępu do sprzętu, na którym można by było
zrobić podkłady. I nie wiedzieliśmy nic na temat tworzenia podkładów. Dla nas było czymś normalnym, że (czarne) disco i rap mogą się
przenikać. Tak było przecież na początku (kto nie wierzy, niech obejrzy
wideoklip "Rapper's Delight" Sugarhill Gang z 1979 roku). Nasze
teksty... nieporadne, naiwne, czasami wulgarne, czasami bardzo
wulgarne... tak szokujące wówczas (pamiętajcie, że to było jeszcze przed
Liroyem z Kielc i przed innymi)... bronią się do dziś szczerością,
prawdą, emocjami... autentyzmem." - DJ B
Lee-Roy ksywkę zagarnął z filmu Krokodyl Dundee."Tytułowy
bohater pojechał do USA i tam był taki czarny cwaniak coś ala pimp i on
się nazywał Leroy, i tak mi się udzieliło. Wpadła mi ta ksywka w ucho
bo ja jestem Lichocki leechocki lee leeroy... lee leeroy..."
Icy-M oraz Lee-Roy'a w duecie pod nazwą MAN. Crew (skrót pochodzi od nazwy dyskoteki) spróbowali swoich sił jako human beat box. W taki sposób na pewnym spontanie powstał "Beat-Box?"
Powyższe zdjęcie pochodzi z pierwszego rapowego koncertu w Świnoujściu, który odbył się wiosną 1992 roku. Pierwszy koncert w rozumieniu zaplanowanego występu, promowanego pod szyldem nowego gatunku muzyki. Na zdjęciu od lewej z mikrofonem w ręce: Bruno, Icy-M oraz tancerz Adam. Raperzy wykonali wtedy wszystkie utwory z tej płyty oraz niektóre z Move On. Ciekawostką jest, że Einstein na bicie "Dub Be Good To Me" - Beats International zarapował tekst Kazika p.t. "Świadomość". Karaluch natomiast wykonał swój teksty o Polsce. Niestety obydwa utwory nigdy nie zostały nagrane. Tego wieczora w klubie Cafe Studio wystąpili także: Lee-Roy, Kid Chris oraz Emil, tancerz.
Ich spotkania posiadały znamiona tworzenia się "czegoś nowego". Nic zaskakującego. Znam przecież historie hip hopowców, którzy zajmowali się poszczególnymi elementami w latach '80. Nic w tym więc dziwnego, że zazwyczaj występom w klubie Manhattan towarzyszyły pokazy lokalnych bboys ...
Cała czwórka (Icy M, Lee-Roy, Einstein X oraz MC Karaluch) dzięki uprzejmości DJ B regularnie korzystała z wolnych mikrofonów. W końcu DJ B wpadł na pomysł nagrania wszystkich wykonywanych przez nich kawałków. Zaprosił ich wszystkich i sumptem swoich domowych możliwości, zarejestrował dziewięć kawałków. Nie posiadał komputera. Do dyspozycji miał dwa gramofony, mikser, mikrofon i wieżę taty marki Kenwood (jeden głośnik z tej wieży nagłośnił koncert z Cafe Studio).
Poniższa traclista zawiera także tytuły zapożyczonych beatów ...
1) Bawcie się rapowcy - Icy-M ("Got To Get It" - Rob'N Raz) 2) Dziewczyna - ICY - M ??? 3) Zadyszka - B ("Diss You" - King Tee) 4) MTV - Icy-M ("Black & White" - Patto ) 5) Beat - Box? - MAN.Crew 6) Golforyt - Einstein X ("Go For It" - Joey B. Ells ) 7) Moje Miasto - Lee-Roy ("I Like You" - Culture Beat ) 8) Szkoła - Karaluch ("Keepin' The Faith" - De La Soul ) 9) Manhattan '1992 - Einstein X ("Funky Cold Medina" - Tone Loc)
Powyższe nagranie lekko różni się od tego, umieszczonego na składance. Rok temu DJ B dodał do kilka sampli, jednak niewiele różni się on od pierwowzoru. Sama składanka "wydana" powtórnie i rozesłana do ścisłego grona.
Post stanowi cichy dodatek do świeżego wydawnictwa jakim jest Antologia Polskiego Rapu.
Niezależny label płytowy z Brzegu. W środowisku hip-hopowym upamiętniła się wydaniem kilku siódemek producenta Metro. Na każdej z nich pojawiał się gwiazda amerykańskiego rapu: Percee P, Rakaa, DJ Babu, Oh No, Wildchild czy Guilty Simpson z Random Axe. Ich produkcje charakteryzuje dbałość o detale zarówno od strony wizualnej jak i technicznej.
Misja: Propagować kulturę kupowania płyt winylowych, kultywować sztukę grzebania, propagować winylowy dźwięk oraz edukować muzycznie młode pokolenie.
Najnowszym wydawnictwem w barwach Queen Size Records jest limitowany wosk pochodzącego z Dzierżoniowa producenta Grafa Cratediggera. Kolejny dowód, że soczysty rap w Polsce ma się dobrze i aby go odnaleźć, lepiej szukać go "pod nogami" niż w mainstremowych mediach czy oficjalnych tłoczeniach.
Queen Size Records prezentuje nowy album ‚Journey / Evolution’. Tym razem Graf postanowił zabrać Was w 33 minutową wyprawę w nieznane. W tej podróży oprócz gospodarza towarzyszą Wam muzycy, dje i mc’s z Polski, USA oraz Kanady. Może nie wszyscy zyskali już rozgłos, ale na pewno każdy z nich jest co najmniej warty uwagi. Podróż = ewolucja = poszukiwanie = cratediggin‚ tym stwierdzeniem można spokojnie streścić całą zawartość jak i koncept wydawnictwa.
Ściśle limitowana edycja w pięknym wydaniu. Czekoladowy wosk z plakatem. Na Epce reprezentanci undergorundu z Polski i USA: J. Sands, DJ Plash, Audessey ... a także Marek Pędziwiatr (protegowany DJ B, prekursora rapu ze Świnoujścia) oraz DJ Slime, znakomity turntbalista ze Świdnicy.
Chętnym do zakupu winyla w cenie 49 zł, zapraszam, tutaj @
27.06.2024 Otwarty scratch jam z nagrodami - FRESH AH YEAH! Vol. 4 / Samo Centrum, Warszawa
ULTIMATE OLDSCHOOL HIPHOP & 80's STYLE SOURCE in POLAND
Reminders of the foundations of hip hop culture, we pay tribute to pioneers and spin specific events 80's NYC on the breaks.
Przypominamy o fundamentach kultury hiphopowej, oddajemy hołd pionierom i rozkręcamy imprezy w stylu lat 80 w Nowym Jorku.
Contact & Booking :
OldschoolersCrew@gmail.com
Dj Finger (Warsaw)
+48 609 508 541
kOOl MiKe (Toruń)
+48 537 747 630
Dziurawe Sample (Lower Silesia)
+48 729 915 991
OLDSCHOOLERS CREW
OldSchoolers Crew to ekipa założona przez Dj'a Fingera i kOOl MiKe'a w 2008 roku. Idea organizowanych przez nich event'ów poświęcona jest promowaniu i rozpowszechnianiu prawdy o korzeniach Kultury Hip Hop. Edukowanie poprzez muzykę, film, taniec, słowo, a to wszystko w pozytywnym klimacie ''block parties'', prosto z czarnoskórych dzielnic Nowego Jorku lat 70-80 minionego stulecia. Na ich żywiołowe sety składa się oldschool rap / funk&soul / bboy breaks / electro / 80s pop / disco oraz zapomniane taneczne kawałki z dobrym brzmieniem Starej Szkoły.