W roku 1991 przyjechała do Świnoujścia grupa młodzieży z Kopenhagi. Chłopaki i dziewczyny z jednej klasy. Mieli po około dwadzieścia lat. Program wycieczki zawierał m.in. spotkanie w "Mieszku" z polskimi rówieśnikami, czyli z moją klasą policealnego studium zawodowego. Pogadaliśmy sobie przez czterdzieści pięć minut i umówiliśmy się na wieczór w "Ewie"...
W czapeczce ze znakiem Bat-Mana wszedłem do dyskoteki. Człowiek za konsolą był mniej więcej w moim wieku. Widziałem go tam po raz pierwszy. W "Ewie" didżeje zmieniali się co tydzień. Impreza kręciła się już na całego. Dookoła wymieszane towarzystwo polsko-duńskie popijało, konwersowało, wygłupiało się, tańczyło... Didżej puszczał dobre rzeczy z winyli. Pamiętam "Unfinished Sympathy" Massive Attack, "This Beat Is Hot" B.G. The Prince of Rap...
Zaskoczył mnie trzema z kolei bardzo udanymi miksami. Do tamtej pory słyszałem w Świnoujściu równie sprawne "przejścia" tylko w wykonaniu...moim Podszedłem do niego z gratulacjami. Pogadaliśmy. Miał na imię Gniewko. Party było coraz fajniejsze... Stałem chyba przy barze tyłem do parkietu, gdy nagle uświadomiłem sobie, że ktoś rapuje na żywo do nagrania puszczonego przez didżeja. "O k...! Co się dzieje?" Wyleciałem na parkiet, żeby luknąć. Obok konsoli stał z mikrofonem w dłoni jeden z Duńczyków i nawijał. Nigdy wcześniej, poza moimi występami, w żadnej z naszych dyskotek nie miało coś takiego miejsca. Ten chudy chłopak napierdzielał tak, że ja z wrażenia pokazałem aż swój otwór gębowy. Rapował w swoim języku i po angielsku. Cytował m.in. "Straight Outta Compton" z repertuaru N.W.A. Emanowało z niego to coś, co nazywa się "cool". Pierwszy raz w życiu widziałem kogoś takiego.Zaimponował mi bardzo. Gdy skończył, to od razu go zaczepiłem. Nazywał się DANNIE LYHNE. Resztę biby w "Ewie" spędziliśmy razem. Nawet wspólnie zarapowaliśmy do podkładu "Got To Get" Leila K. Ależ to była frajda! Didżej nagrał nasz występ na kasetę magnetofonową i dał mi na pamiątkę. Pal licho moją część, zwrotkę Danniego słuchałem w domu bez końca! Jaka szkoda, że posiałem gdzieś kasetę!...
Historia naszej znajomości miała swój dalszy ciąg. W następnym roku "cool" kolega skorzystał z mojego zaproszenia i przyjechał w odwiedziny. Zabrał ze sobą Marka, przyjaciela z klasy i uciekiniera z Jugosławii, gdzie toczyła się wtedy krwawa wojna domowa. Spędziliśmy razem trzy niezwykłe dni. Zabrałem ich m.in. do Manhattanu na dyskotekę dla młodzieży. Namówiłem Danniego, żeby rapował do instrumentalnej wersji "The Ghetto" Too Short. Ale małolaci byli zajarani jego flow! Pamiętam, że rymował "Colors" Ice'a T i "Mamma Said Knock You Out" L.L. Cool J'a. Dopasował oczywiście głos do nastroju nagrania w podkładzie. To też miałem zarejestrowane i zgubiłem!... Na dodatek Dannie i Mark byli karatekami i to nie byle jakimi. Dali się namówić chłopakom ze Świnoujścia na mały koleżeński sparring następnego dnia także w Manhattanie przed imprezą. Było fajnie, emocjonująco...
Po kilku miesiącach zrobiłem Danniemu niespodziankę i odwiedziłem go pod Kopenhagą, gdzie mieszkał. Ale się zdziwił!!! Miałem niezwykłe szczęście, bo on dopiero co... wyszedł z więzienia. Spuścił totalny wpier*ol kolesiowi, który bestialsko znęcał się na niewinnych ludziach. Spędziłem z nim trzy wspaniałe dni. Na zdjęciu na samej górze mam na sobie koszulkę PUBLIC ENEMY, którą... "wyczarował" dla mnie ze sklepu przy deptaku w Kopenhadze. Mam gdzieś zdjęcia samego Danniego, tylko nie wiem gdzie.
P.S. Czapeczka ze znakiem Bat-Mana przeniosła się w czasie! Teraz sobie przypomniałem, że dostałem ją jakiś czas po spotkaniu w "Ewie" w paczuszce z Kopenhagi od Danniego.
Powyższe zdjęcie zostało zrobione w roku 1992 w dyskotece Palermo w Świnoujściu. Od lewej: Mark, Bruno i Danny aka Dannie.
Koniecznie sprawdź poprzednie opowieści Dj'a Bruno, prekursora muzyki rap w Polsce:
Cmoknij Mnie W Pompę - Wczesna Ekipa Rapowa ze Świnoujścia
DJ Bruno - Get Fonky (1991)
Dj Bruno - Rap Ratunkowy, Flow Oldschoolowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz