Na singiel natknąłem się po omacku, lecz na album, już z premedytacją. Grzebiąc w setkach siódemek, trafiłem na zgrany tytuł. Przecież Latimore, po chwili Gwen McCrae, a zaraz O.V. Wright. Klasyk, jak uroda Raksy.
Nadal jestem go ciekawy, ale nie jestem już nim zdziwiony. Jednak zaskoczenie towarzyszy w trakcie konfrontacji z pewnymi faktami. John L. Watson zostawił Missisipi dla Brytyjskich Wysp. Jego potrzeby twórcze prowadziły przez progresywny rock wprost do soulu i rhythm and blues.
To dla mnie argumenty, by nadać swemu światu tempo 45 obrotów na minutę obu stronom. Pierwszą z nich jest „You’re The Song (I’ve Always Wanted To Sing)”. Subtelne wyznania o charakterze disco, ale takiego nad ranem, zmęczonego nocą. Chwila i jest strona B – wspomniane „Let’s Straighten It Out”, które gra w odosobnieniu. Łagodny monolog ulega emocjom i ekspresji, a ona głosi o tym od pierwszych taktów, nie tylko bębnami.
Można mówić dalej, ale jak druga strona, zatrzymuje się na tym, a Ty, zatrzymaj się nad tym. Posłuchaj. Jeśli nie znasz, to wyprostuj to.
Prod. Barry Kingston / 1975 / UK / Spark Records Ltd.
Autor: Karol
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz