Zanim rozpęta się wirtualny chaos dotyczący poniższych faktów i zawieszeni w swojej podróży wirtualni krzykacze i pseudoeksperci będą toczyć internetowe bitwy, kto ma rację, a kto jej nie ma, będą wymyślać oraz zadawać pytania, których sami nie rozumieją, chcemy zaznaczyć, że niniejsza treść nie jest żadną konstruktywną krytyką, bo nie bawimy się w takie zabawy. W imieniu polskiego subkulturowego środowiska hip-hop, które reprezentowało polski hip-hop przez pierwsze 20 lat jego istnienia jako świadomą subkulturę w czasach bez Internetu oraz w imieniu osób, które nadal świadomie reprezentują tą kulturę w Polsce, jej elementy i utrzymują jej subkulturowe założenia, z szacunku dla prawdy, która jest zawsze najciekawsza postanowiliśmy wyjaśnić kilka wypowiedzi Pei, będących dla jednych prawdą objawioną, a dla innych dowodem totalnego braku wiedzy rapera na temat kultury hip-hop w Polsce lub świadomej dezinformacji na temat kluczowych kwestii polskiego hip-hopu. Wypowiedzi, które w konfrontacji z poniższymi faktami wypadają jak strzelanie z łuku w rozpędzoną lokomotywę.
1. W 2022 roku w jednym z podkastów „Marcin Zawada Podcast” Peja oznajmił, że gdy zaczynał interesować się muzyką rap, cytat: „w Polsce nie było czegoś takiego jak hip-hop. Był tylko termin „hip-hop” widoczny w czasopismach”. Niestety jest to nieprawda. Gdy Peja zaczynał interesować się muzyką rap jako słuchacz, a było to prawdopodobnie pod koniec lat 80., początkiem lat 90., to oczywiście nie było polskiego rap showbiznesu, ale kultura hip-hop w Polsce istniała od wczesnych lat 80. Ludzie tańczyli na ulicach breaking, popping, locking, zaczynali malować pierwsze graffiti, rapowali po angielsku utwory rap amerykańskich artystów, które człowiek miał w swojej kolekcji na płytach vinylowych oraz na kasetach audio. Różnymi sposobami ludzie zaczynali tworzyć muzykę hip-hop i muzykę rap, które krążyły w undergroundzie w postaci demówek również na kasetach audio. Priorytetem wówczas była bezproblemowa integracja i wzajemny szacunek połączony z jednością w tym subkulturowym wówczas świadomym środowisku hip-hop. I nie byli to protoplaści tylko pionierzy polskiej kultury hip-hop. Dla przypomnienia kilka faktów. Sadi: „W 1983 roku byłem już świadomym przedstawicielem kultury hip-hop wówczas jako b-boy/street dancer, groźnie utożsamiając się z fenomenem Universal Zulu Nation lat 80., a później lat 90”. W 1984 roku w Poznaniu powstała breakowa grupa The Danger Bodies, a w Białymstoku grupa The Breaking Boys. Graff: „W 1984 roku w Jastrzębiu-Zdroju jako jeden z pierwszych grafficiarzy w Polsce znany wówczas jako writer Almo zacząłem malować uliczne graffiti oraz tańczyć breaking, a w 1986 roku powstała moja grupa Bronx Rock Robot”. W 1986 roku Liroy wraz ze swoją ekipą (bez nazwy) bujał się po kieleckich ulicach prezentując swój rap performance. W latach 1988/1989 w Świnoujściu działał didżej/raper – Bruno, a w Strzegomiu pojawił się jeden z pierwszych polskich świadomych hip-hopowych didżejów –DJ/B-boy Domel, który jest aktywny do chwili obecnej. W 1990 roku w Jastrzębiu-Zdroju działała rap grupa o fikuśnej nazwie „White Niggas”, a w tym samym czasie jedną z pierwszych rapowych grup w Warszawie była ekipa Trials-X. Warszawa to bezapelacyjnie DJ 600 Volt. To tylko kilka przykładów, które potwierdzają, że w Polsce od 1983 roku był hip- hop i było środowisko, co zostało opisane w książce „Polski hip-hop posiada wiele twarzy”. W latach 80. i początkiem lat 90., nikt z mediów nie podróżował po Polsce z kamerą czy aparatem fotograficznym, aby odnaleźć to środowisko i pokazać tą subkulturę w mediach i czasopismach. Peja nie powinien wypowiadać się na temat początków kultury hip-hop w Polsce, bo wygląda na to, że nigdy nie wiedział nic na ten temat, a to co mówił to zwykłe dezinformacje. Liroy powiedział kiedyś: „Jeżeli ktoś chce tworzyć hip-hop bez znajomości jego historii to jest to jakieś drętwe”. Tak bez puszenia się i napinki, ale z szacunkiem i pokorą Peja powinien przemyśleć to, co powiedział Liroy, bo w przyszłości może się okazać, że Polska przed pojawieniem się Slums Attack była bezludną wyspą, a Peja to profesor z Bronxu reprezentujący International Hip-Hop Movement Awareness, który z polecenia rapera KRS One jako pierwszy przyleciał do Polski i od niego wszystko się zaczęło.
2. W 2023 roku miała miejsce trasa koncertowa Peja/Slums Attack 93-23 z okazji 30-lecia ich artystycznej działalności. Po zakończeniu jednego ze swoich koncertów Peja, który od lat wykrzykiwał do mikrofonu „jest jedna rzecz dla której warto żyć, hip-hop i nie zmienia się nic” oznajmił, że w Polsce nie ma kultury hip-hop. Wszyscy wiedzą, że kultura hip-hop to nie tylko rap, to również muzyka hip-hop, to dj-ing, breaking i graffiti, które były i są tworzone przez wielu ludzi w Polsce. W tym momencie inni raperzy, dj-e, b-boys, b-girls, grafficiarze mogliby zadać pytanie: Kim jest Peja i co on robi w środowisku hip-hop jeżeli twierdził, że kultura hip-hop w Polsce w 2023 roku nie istniała. Dla osób reprezentujących hip-hop wypowiedź Ryśka mogła wówczas i nadal może oznaczać totalny brak szacunku z jego strony dla tego środowiska. Niektórzy mogliby to tłumaczyć tym, że w krainie polskiego rap showbiznesu, gdzie każdy jest niewolnikiem kontraktów, Peja żyjący w bańce komercyjnego zysku zawsze szanował chyba tylko siebie na polskiej płaszczyźnie hip-hop. Dla wielu reprezentantów polskiego hip-hopu w tym momencie wygląda to tak, że szacunek ludzi ulicy, o którym mówił wiele razy Peja to fikcja, ponieważ tak jak w jego utworze, dla niego liczył się chyba tylko on, jego rap i jego rzeczywistość, co można było zauważyć na profilu Slums Attack, gdzie kilka dni po jednym z koncertów będących częścią wspomnianej trasy koncertowej pojawił się komentarz autorstwa Peja Slums Attack: „Wszyscy to ch*je jeśli nie słuchają rapu. Pozdro” (oryginalna pisownia).
Dlaczego Peja w 2023 roku stwierdził, że kultury hip-hop w Polsce nie ma. Może dlatego, że chciałby aby na jego koncerty przychodzili graficiarze, b-boys, b-girls, dj-e, raperzy, bo fajnie by było poczuć ten klimat widząc tych ludzi w jednym miejscu. A tu lipa, bo na koncerty Ryśka w 2023 roku w rocznicę jego 30-letniej działalności wbijały i może nadal wbijają w 90% pisząc delikatnie osoby posiadające znamiona napinaczy z „zasadami” z domieszką patologii. Dlatego Peja ze sceny tej kultury nigdy nie widział, bo jej tam nie było. Koncerty Pei od wielu lat zaczęły być adresowane do wyżej wymienionego środowiska, które z hip-hopem nie miało i nigdy nie będzie miało nic wspólnego. Fakt, że ktoś słucha muzyki rap nie oznacza, że on czy ona utożsamia się z kulturą hip-hop. Wiele lat temu można było spotkać osoby, które były wielkimi fanami grupy Public Enemy tylko dlatego, że podobało się im specyficzne brzmienie Public Enemy, a nie przekaz liryczny, nie wspominając już o kulturze hip-hop, która totalnie ich nie interesowała. Inny przykład to człowiek, który słuchał kapeli Boo Yaa Tribe, bo podobały mu się gitarowe riffy w utworach tej grupy, ale nie był on fanem muzyki rap, a kultura hip-hop była dla niego totalnie obca. Peja podobnie jak wielu raperów, poprzez większość swoich utworów stworzył takie, a nie inne grono odbiorców, dla których kultura hip-hop to uliczna napinka połączona z walkami w klatkach oraz nuta o negatywnym postrzeganiu świata i nic więcej. Pewnego dnia może być tak, że sympatycy rapera A będą robić ustawki przeciwko sympatykom rapera B. To nie jest hip-hop. Taki „picture” z hip-hopem ma tyle wspólnego co zupa ogórkowa „gorący kubek" z ogórkową zrobioną przez mamę. Niby smakuje podobnie, niby jest ok, ale i tak wiesz, że gdyby mama postawiła na stole talerz ogórkowej zrobionej na podstawie domowej receptury, to ten „gorący kubek” wyrzuciłbyś do kibla. Peja gdyby chciał, to raz na jakiś czas opuściłby studio nagrań i wyszedł do ludzi, do środowiska hip-hop, które lubi przestrzeń. Wówczas przekonałby się, że kultura hip-hop w Polsce istnieje. Odwiedziłby jakąś hip-hopową imprezę, niekoniecznie rapowy koncert o dużym formacie nazywany przez organizatorów „Hip-Hop Festiwal” na którym są widoczni tylko raperzy, ale klimatyczną lokalną imprezę gdzie występują inne elementy tej kultury reprezentowane przez grafficiarzy, dj-ów , b-boys, b-girls i innych hip-hop heads bez ulicznej napinki i agresji. Wówczas zobaczyłby hip-hop, o którym może nigdy nie miał pojęcia.
3. Podczas wspomnianej trasy koncertowej Peja/Slums Attack 93-23 z okazji 30-lecia ich artystycznej działalności, Peja po koncercie w obecności niewielkiej grupy swoich fanów oznajmił również, że historia kultury hip-hop w Polsce jest nieważna, bo przed pojawieniem się Slums Attack, w polskim środowisku hip-hop według Pei było zaledwie „kilka" hip-hop heads. Takie bajki można opowiadać siedząc na skórzanej sofie u Kuby Wojewódzkiego lub w wywiadach, gdzie słuchaczami są osoby, dla których najważniejsze są tylko plotki. Fakty są następujące: Peja ponownie wypowiedział się na tematy, o których nie miał i zapewne nadal nie ma zielonego pojęcia. Miejsce Pei na geneaologicznym drzewie polskiego hip-hopu wygląda tak, że Peja i Slums Attack to dopiero trzecia, a nawet czwarta generacja. W momencie, gdy kultura hip-hop dotarła do Polski (1983) i wielu ludzi w różnych regionach naszego kraju dbało o to, aby ta subkultura istniała między innymi w Poznaniu, w rodzinnym mieście Pei to on miał 7 lat, był dzieciakiem. Pod koniec lat 80., gdy pierwsza generacja polskiego hip-hopu przekazywała wiedzę rodzącej się drugiej generacji (1988), to 12-letni Peja nie reprezentował żadnego elementu tej kultury, bo był nadal dzieciakiem dorastającym w smutnych perspektywach ulicznego buntu i gniewu. Na początku lat 90., gdy Liroy w Kielcach zorganizował Rapmanię (1992), undergroundową imprezę hip-hop, na której byli dj-e, b-boys, b-girls, grafficiarze, raperzy, w sumie ponad 1000 osób z różnych województw naszego kraju, a my dla przykładu reprezentowaliśmy już 10 lat uliczny breaking i graffiti jak wiele innych ludzi, to gdzie był Peja? Wówczas naturalnym środowiskiem 16-letniego Peji pomimo tego, że interesował się on muzyką rap, nie była kultura hip-hop i jej założenia tylko środowisko kochające swój lokalny piłkarski klub sportowy i związane z tym uliczne ustawki z przeciwnikami o innych poglądach czyli innych szalikowców nazywanych brzydko przez media football hooligans. W 1995 roku Peja pomimo tego, że zaczynał odnajdywać się w polskim podwórkowym rapie, to było mu nadal bliżej do wizerunku furiozy, ideologii fanatyzmu, nienawiści i filozofii przemocy niż do takich wartości kultury hip-hop jak peace, respect, unity and having fun. Totalnie inna galaktyka. Wspomniana tutaj rzeczywistość pseudo kibiców, której Peja był częścią, zaczęła być prezentowana w jego podwórkowych przekazach rap w latach 1993-1995 (100% hooli-gangsta rap wymieszany z pato-rapem), w których Peja otwarcie dawał do zrozumienia, że lubi klimaty szalikowców. Takie podejście do hip-hopu jako subkultury w Polsce wyglądało wówczas tak, jakby Chuck D z grupy Public Enemy w jedeń dzień uczestniczył w marszu czarnej społeczności pod hasłem „Fight the Power”, a za tydzień w białej koszulce z czarnym napisem „White Power” brał udział w marszu zwolenników tego hasła. Dwie skrajności. To wszystko jeszcze bardziej potwierdzało, że Peja nie miał nic wspólnego z True School of Hip-Hop Culture nie wspominając już o integracji w polskim środowisku hip-hop. Dla Ryśka był to zupełnie inny poziom świadomości. Może troszkę za trudny, aby się tym zainteresować i to zrozumieć. W 2006 roku w programie „Kuba Wojewódzki” Peja w rozmowie z prowadzącym pomimo wejścia na „salony” nadal reprezentował uliczną napinkę. W 2009 roku na jednym ze swoich koncertów, ze sceny nawoływał do przemocy, co doprowadziło do pobicia 15 letniego chłopaka na tym koncercie, za co Peja został skazany wyrokiem sądu. Peja miał wówczas 34 lata i zamiast jednoczyć ludzi na swoich koncertach i reprezentować prawdziwy hip-hop to nadal reprezentował to samo co 15 lat wcześniej – agresję – myśląc, że to co robi to jest prawdziwy hip-hop i według niego jest to wręcz fantastyczne. Jak to się ma do wizerunku wieloletniego artysty-profesjonalisty i kultury hip-hop z jej przesłaniem, którą Peja rzekomo zawsze reprezentował. Totalnie nijak. Peja nie zaczął swojej hip-hop way of life na początku lat 80., gdy hip-hop był miedzynarodowym fenomenem dostarczającym pewne wartości, określoną świadomość i nietuzinkowy wizerunek jako całość. Pei tam wówczas nie było. Nie było go również w środowisku hip-hop tak naprawdę przez pierwsze kilkanaście lat. Dlatego będzie on twierdził, że to jest nieistotne co działo się przed pojawieniem się Slums Attack. Peja nigdy nie posiadał wiedzy na temat fundamentalnego okresu historii kultury hip-hop w Polsce, dlatego zawsze będzie opowiadał bzdury z tym związane, a nie prawdę. Bez względu na ilość sprzedanych albumów sygnowanych jako Peja czy Slums Attack i odsłon w sieci, wiele osób skomentowałoby wizję Pei w ten sposób: „Peja to fantasta i cichy ignorant posiadający znamiona przerośniętego ego i sztucznej dumy”. Szkoda, bo niestety tak to wygląda. Peja to dobry śpiewak. Jego dykcja i flow są nie do podrobienia. Jednak fakt, że ktoś rapuje nie oznacza, że on czy ona jest hip-hop. Peja jest tego znakomitym przykładem, ponieważ bazując na jego powyższych wypowiedziach i nie tylko, widać wyraźnie, że do reprezentowania świadomej kultury hip-hop, w której podstawą jest respect dla środowiska hip-hop, dla historii tej kultury w tym przypadku w Polsce, a także integracja niekoniecznie bezpośrednia, ale pewnego rodzaju jedność w środowisku w dążeniu do utrzymania true school of hip-hop culture, niestety Ryszardowi jest nie po drodze i może dlatego stwierdził on, że w Polsce nie ma kultury hip-hop, oraz że to co było przed pojawieniem się Slums Attack jest nieistotne, bo może Peja nigdy nie chciał, aby prawdziwa kultura hip-hop w Polsce istniała, a społeczeństwo było przekonane, że polski hip-hop to tylko on. Tego typu osoby swoim umysłem nastawionym na „nie”, dają często do zrozumienia, że wiedzą już wszystko, równocześnie są wewnętrznie lekko oburzonymi tym, że nie uczestniczyli w tworzeniu fundamentów kultury hip-hop w Polsce. Dlatego udają, że dane fakty są nieprawdziwe lub nieistotne, jako że ich nie dotyczą. Osoby, które nie potrafią tego zrozumieć, prawdopodobnie w tym momencie będą miały ciśnienie 240/120, bo dla nich hip- hop to tylko Peja, jego rap i jego rzczywistość i nic więcej. Natomiast komercyjni statyści zmutowanego hip-hopu oraz pustogłowi sezonowi hip-hopowi przebierańcy, wychowani na komercyjnych i plotkarskich portalach internetowych, pozostaną w niewiedzy.
Autorzy: Sadi, Graf