czwartek, 8 września 2011

Debi Mazar wspomina... - 6 bliskich spotkań z hip hopen w latach 80.


"W młodości Debi Mazar, b-girl, trzymała z wieloma ważnymi postaciami hip hopu. Potem zaczęła karierę aktorska, która zaowocowała rolami w takich filmach jak: "Godfellas", "Jungle Fever", czy "Malcolm X". Debi darzy Nowy Jork wielkim patriotyzmem, a że dużo podróżuje, zawsze dba o to, by godnie reprezentować Queens."

1. Gdzieś na Bronksie, gdzie ludzie są spoko

Kiedy zaczęły się lata 80. chodziłam z jedną przyjaciółką do Bronx River House, bo usłyszałyśmy o takim kolesiu Kool Herc i o kimś na kogo mówili Bambaataa, i o tym, że obaj nieźle grali. Ja byłam związana raczej ze sceną disco, ale razem z moimi przyjaciółmi lubiliśmy muzykę z Bronksu. To wszystko było bardzo ciekawe, bo hip hop tak jakby zderzył się z muzyką new wave. Grali wtedy tacy ludzie jak Sex Pistols, Debbie Harry, The Talking Heads, Devo, Kraftwerk czy Kurtis Blow. A ludzie tacy jak Run-D.M.C. robili swój własny hardcore'owy rap. Jeśli chodzi o styl, ludzie byli dość pojechani, stawiali sobie włosy, mieli po 25 kolczyków w uchu. To były niezłe czasy. To wtedy po raz pierwszy w życiu poczułam, że kolor nas nie dzieli. Wszyscy trzymali się razem i nikt nikogo nie oceniał.

2. Ring wrotkowy o nazwie Roxy

Pracowałam przy drzwiach klubów Danceteria i Mudd Club, kiedy miałam jakieś 16 lat. Wierzcie albo nie, ale w Roxy, jakoś tak w 1983-84 pracowałam w ochronie. Roxy był wtedy ringiem do jazdy na wrotkach, więc kierownictwo klubu nie chciało, żeby ludzie niszczyli podłogę. To nawet śmieszne, bo moja praca polegała na tym, że miałam chodzić i mówić ludziom, że tu nie wolno palić. Ludzie patrzyli na mnie i mówili "F*ck Off". No więc nie bardzo mi szło pracowanie. Snułam się po klubie, sama popalałam i tańczyłam. No i długo tam nie zostałam, bo zdali sobie sprawę, że płacą mi za nic.

3. D Ragi

Wtedy pełno było dragów, zwłaszcza proszek był popularny. Ludzie odchodzili, bo wielu z nich przeginało z proszkiem. Szkoda, wielu wspaniałych artystów totalnie się zmarnowało. Zawsze można było poznać, czy ktoś bierze, bo czuło się od niego taki miętowy zapaszek. O cracku jeszcze wtedy nikt nie słyszał. To ciekawe, bo to był czas, kiedy ludzie z getta zaczęli nagle jeździć do Europy. Ludzie zaczęli kupować dzieła sztuki, więc artyści zaczęli mieć kasę. Rock Steady zrobiło niezłą karierę, jeździli po całym świecie. To było niesamowite, dla wielu z nas byli wzorami do naśladowania.

4. Zabawa z psem

Znałam ludzi z Run-D.M.C. Nikt jeszcze wtedy nie był gwiazdą i wszyscy świetnie się znali. Ja wtedy robiłam make up. Pracowałam jako charakteryzatorka przy ich klipie do kawałka ''Christmas in Hollis", w którym jako renifer występował pitbul. Założyli mu takie rogi z tektury, pies się nieźle wk@#*ił i mało mnie nie pogryzł.

5. Siostry sobie z tym poradzą

W którymś momencie ja i moje kumpele stworzyłyśmy własną ekipę. Nazwałyśmy się Midtown Angels. Miałyśmy swoje własne koraliki. Nie chodziło o to, żeby nam się chciało o coś walczyć, ani, żeby mówić "tu jest nasze terytorium". Po prostu chciałyśmy mieć coś własnego. Wiecie, "że co jak jesteśmy białe to nam nie wolno?, F*ck It!"

6. Rewolucja na antenie











Kilka moich znajomych osób brało udział w produkcji telewizyjnego programu hiphopowego "Graffiti Rock", choćby tacy ludzie jak, twórca programu Michael Holman, Rock Steady, Vincent Gallo, który potem został reżyserem i mój ówczesny chłopak Kel 139. Znałam Michaela lata zanim show w ogóle się pojawił. Michael był filmowcem a do tego mulatem. Nieźle czuł, o co chodzi w byciu czarnym , dobrze rozumiał ulicę. Był jedną z pierwszych osób, które dostały się do telewizji i próbowały ludzi uświadomić o hip hopie. Pamiętam, jak mówił o "Graffiti Rock". My wszyscy na to " Ta, jasne zrobisz jakiś program". Aż tu nagle, naprawdę zrobił. I wszyscy się wkręcili. D. ST chciał w to wejść. Pojawili się ludzie, którzy akurat byli na topie, choćby Shannon. Nagrywaliśmy "Graffiti Rock" we wschodnim Harlemie. Pamiętam, że wszystko działo się w dużym studio, gdzieś przy 114 ulicy. Znaliśmy sie wszyscy z różnych imprez i klubów, i naprawdę nas kręciło, że tam byliśmy. Pamiętam, że była z tym nagrywaniem zajebista zabawa, i że długo to trwało. A potem znudziło mi się tańczenie wkółko do tych samych kawałków. To był mój pierwszy występ w telewizji. Moja matka, moi przyjaciele, wszyscy to oglądali. Dla hip hopowego środowiska to było coś, że nareszcie przedarliśmy się do telewizji. Ale oglądalność nie była chyba wysoka. Myśmy wszyscy to oglądali, ale reszta Ameryki nie. Wtedy nie sądziłam, że robimy dla hip hopu coś wielkiego. Byliśmy dzieciakami z ulicy, z konkretnej sceny muzycznej, które robiły coś, co miało się ukazać w telewizji, już samo to nas kręciło. Nie doceniałam, jakie to było ważne, zrozumiałam to dużo później...



source: ego trip

Brak komentarzy: