sobota, 27 listopada 2021

Hip Hop a fast foody - między jakością a brakiem smaku

Zaiste żyjemy w przedziwnym kraju. Pięknym, z wieloma obliczami. Nie należę do malkontentów, hołubiących wszystko co zagraniczne, bo swoje widziałem i nauczyłem się umiejętności wypośrodkowania plusów i minusów rzeczywistości.

Post ten, a raczej felieton przedstawi mój punkt widzenia na kilka kwestii. Na temat muzyki, której poświęciłem wiele, cytując klasyka:

"Dla których źródłem życia jest muzyka"


oraz...


Jedzenia, czyli czegoś bez czego nie możemy żyć. Muzyka jest dodatkiem, i stanowić może źródło inspiracji, relaksu czy duchowym uniesień -  w zależności od gustów.

A gusta są różne tak jak gusta kulinarne. Pamiętam doskonale jak wyraziłem swoje zdanie na ten temat dekadę temu, na jednym z wykładów na studiach. Rzecz jasna, porównałem muzykę do jedzenia - co zawsze czyniłem.  

Od zawsze bowiem najprościej mi było porównać słabe dla mnie gatunki muzyczne, których nigdy nie znosiłem, do niskiej jakości jedzenia. Nie każdy cierpi na niestrawność, jednak długoletnie spożywanie niezdrowego jedzenia w końcu objawi się refluxem, wrzodami lub innymi nieprzyjemnymi skutkami. To jest nieuniknione.

Wtedy porównałem, temat do wątróbki, za którą w tamtym czasie nie przepadałem. Więc stwierdziłem, że tak jak ludzie się nią zajadają, tak inni - jak ja - smakują ryż z jej sosu z cebulką. Na temat gustów ponoć nie powinno się dyskutować, co jednak gdy czyjś gust godzi w dobry smak, lub jest pozbawiony jakichkolwiek walorów estetycznych ?

Muzykę się smakuje. Może być daniem głównym lub przystawką. Alkoholem, kawą, kawiorem ...

Może być też zupką chińską czy kanapką z McDonald's. 

Gdy muzyka jest taka sama, po jakimś czasie nie dostarcza nowych wrażeń. Nigdy nie rozumiałem ludzi, którzy - mimo zwłaszcza rzadkich - wypadów do lokali zamawiają to samo, schabczaka. No chyba, że nie było akurat nic lepszego ... 

Dziś muzyki jest w opór, wyszukanie jej nie takie trudne jak kiedyś.

Zajadanie się jedną potrawą trąci brakiem horyzontów i sztywnością lub co gorsza lękiem przed utratą kilku złotych na poznanie nowych smaków. Każdy kieruje się jednak swoimi poglądami, ale jakim trzeba być ograniczonym, by w  trakcie zagranicznych wycieczek nie odkrywać lokalnych przysmaków, zaś napychać flaka bezwartościowymi fast foodami. 


Hip Hop i fast foody przecinały się już od lat 70-tych (tak, tak to prawda!). Afrika Bambaataa w takiej formie opłacał dzieciaków z UZN, zaś lokalni MC po zagranej imprezie szli na wyżerę do White Castle - legendarnej restauracji otwartej w roku 1921. White Castle jest uznawany za pierwszy na świecie fast-food oferujący hamburgery.








Doug E Fresh jest właścicielem restauracji serwującej smażone udka z kurczaka i gofry, jednak patrząc na zdjęcia i oceny konsumentów, nie wygląda to ani smacznie ani zdrowo.


Człowiek sam dokonuje wyborów. Znani ludzie, celebryci są wręcz "nękani" propozycjami współpracy z różnymi markami. Właściwy ich wybór może w znaczny sposób przyczynić się w tworzeniu kształtu ich kariery.

W 2018 roku GhostFace Killah, RZA9000 i GZA nawiązali współpracę z White Castle. 

"A BOLD VISION The vision for the miniseries revolved around the shared belief that a new paradigm of living (and eating) must be created, one that emphasizes our need to protect the future of our planet. The resulting episodes represent the purpose-drive, philosophical and whimsy approaches taken by Impossible Foods, White Castle and the Wu-Tang Clan."




















Jak widać, można za pośrednictwem kultowego fast foodu promować zdrowe nawyki i pozytywne treści. 

Mam spore doświadczenie w gastronomii, jako kucharz również. Nie przepadam za miałkością i cenię sobie dobrą jakość, czy to jedzenia czy ubrań czy wydań płyt winylowych. Ostatni raz "spożywałem" w McDonalds w wieku 16-stu lat, czyli dwie dekady temu. Od tamtej pory powiedziałem sobie, że nie zjem już nigdy w tym miejscu. 

Pracując w lokalu, w którym serwowaliśmy świetnej jakości ryby, poławiane w lokalnych jeziorach, miałem okazję również zorganizować tam swój mały kącik z płytami winylowymi i książkami.  

Pewnego dnia odwiedził nas pewien człowiek. Od razu zwrócił uwagę na małe stoisko z winylami. Zaczął wypytywać. Podobne reakcje to stoisko wywoływało u wielu ludzi, jednym moich klientów był między innymi dawny współpracownik Hirka Wrony, z którym pracował na początku lat 90-tych w Teleexpressie. Ludzi znanych miej lub bardziej poznałem tam więcej. 

Ów człowiek zapytał mnie czy może zrobić zdjęcia płyt, ponieważ jego znajomy jest DJ i zbiera płyty. Był sympatyczny i zaskoczony, że w takim miejscu, na kompletnym odludziu, spotkał miejsce z winylami. Znajomy Dj nie był zainteresowany zakupem - co mnie nie dziwi. Jako profesjonalista nie widział nic atrakcyjnego w małym stoisku z winylami w bistro rybnym w wiosce nad mazurskim jeziorem.

Z reguły jestem osobą otwartą, entuzjastycznie nastawioną, zwłaszcza gdy mam możliwość rozmowy na temat, o którym mam jakieś pojęcie. Tak było i tym razem, nie kierowałem się chęcią sprzedaży czy nachalnego namawiania do kupna książki, lecz zwykłą chęcią podzielenia się ciekawą historią, której byłem częścią.

Zapytałem więc mojego rozmówce, czy jest zainteresowany książką, którą wydałem, a która opisuje część historii polskiego hip hopu. Nie rapu, bo na ten temat zostało poświęconych jedynie kilka stron.

Spojrzał na mnie podejrzliwie, zmarszczył brwi.

"A ile ma Pan lat?" - zapytał.

Zmroziło mnie. Jakie to miało znaczenie, tym bardziej, że prawdopodobnie byliśmy równolatkami.

"Ponad trzydzieści" - odpowiedziałem. "Ale autorzy są po 50-tce i zaczęli swoją przygodę z hip hopem na początku lat 80-tych, kiedy nas jeszcze nie było nawet w planach".

Drugie Wydanie książki Polski Hip Hop Posiada Wiele Twarzy


Książkę możesz zakupić u mnie tutaj!

Kontynuowałem wątek dalej, opowiadając o początkach hip hopu w Polsce i błędnym rozumowaniu, jakoby hip hop w naszym kraju zaczął się w latach 90-tych.

Mój rozmówca nie był jednak już zainteresowany rozmową. Odpowiedział z kąśliwym uśmiechem, że kolega z którym przed chwilą rozmawiał jest DJ-em Kękego i wie wszystko o hip hopie.

Opadła mi szczęka. Kilkunastominutowa rozmowa dotycząca muzyki została zakończona prostacką przewózką na plecach znajomego. Nie ważne więc co zrobiłeś, jaką masz wiedzę i czym chcesz zainteresować rozmówcę, który początkowo wykazywał ogromne zainteresowanie - ważne jest kogo znasz. 

To tak jakbym rozpoczynał rozmowę z każdym zajawkowiczem: "Wiesz u mnie na sklepie robiły zakupy takie legendy jak Breakbeat Lou" - w tym konkretnym przypadku, ten wiedzący o wszystkim jegomość z pewnością, nie wiedziałby o kim mówię.

Porzuciłem wątek nie widząc sensu na dalszą rozmowę. Pewne zachowania wykraczają bowiem poza granicę dobrego smaku.


P.S.

Ciekawe jedynie, ile w tamtym czasie lat miał DJ Kękego. Może są ludzie, dla których ta niezwykle ważna informacja determinuje jego umiejętności.


Źródła: WhiteCastle

Brak komentarzy: